czyli prawda po hiszpańsku.
Jeśli chcielibyście poczuć klimat średniowiecznej Hiszpanii, warto wybrać się do malowniczego miasteczka na północy kraju o pięknie brzmiącej nazwie Santillana del Mar. Nazwa niewiele ma wspólnego z rzeczywistością, a przekazywana od pokoleń anegdota głosi, że zawiera w sobie aż trzy kłamstwa. Miasteczko bowiem nie jest ani święte (santa), ani nie leży na płasko ukształtowanym terenie (llana), ani nad samym morzem (del mar). Tak, czy inaczej, do miasteczka warto przyjechać
Jean-Paul Sartre w jednej ze swoich pierwszych powieści ("Mdłości" 1938) nazwał je najpiękniejszym miasteczkiem w Hiszpanii. Każdy, kto przespaceruje się romantycznymi, kamiennymi uliczkami bez wahania zgodzi się ze słowami francuskiego noblisty.
Zabytkowe pałacyki i mieszczańskie kamieniczki stanowią praktycznie całą zabudowę miasta. Chociaż w większości nie mają zbyt wiele wspólnego ze średniowieczem (kolejne słodkie kłamstewko), uwodzą swoim starym urokiem. Doskonale zachowane domy z kamienia w kolorze złota i dawne rezydencje hiszpańskich arystokratów funkcjonują obecnie jako hotele, restauracje i miejsca rozrywki. Liczne sklepiki oferują to, co najlepsze w Kantabrii - anchois oraz regionalne sery.
Wieczorem przy dźwiękach hiszpańskiej muzyki mogliśmy rozkoszować się smakiem oryginalnego deseru sobao pasiego - tradycyjnego ciasta biszkoptowego podawanego ze szklanką mleka. Regionalnych przysmaków jest tu znacznie więcej. Każdy znajdzie coś pysznego dla własnego podniebienia.
Podczas każdej podróży chłoniemy świat wszystkimi zmysłami. Próbowanie nowych smaków jest jednym z najprzyjemniejszych sposobów poznawania regionu, w którym się znajdujemy. Jeśli dodatkowo towarzyszami posiłku są lokalni mieszkańcy, to uczta staje się wyborna. Nawet jeśli składa się z najprostszych składników i potraw. Takich, jak wspomniane ciasto i mleko w szklance.
Comments